8 paź 2010

Pieczona cukinia


Jesienią włącza mi się coś takiego, że mam ochotę kupić wszystkie świeże warzywa na straganach. Oczywiście, możliwości przetworzenia (czytaj: zjedzenia) takiej ilości są ograniczone, ale jak tu nie kupić cukinii za 4 zł kilo (normalnie jest co najmniej dwa razy droższa). Przepis powstał spontanicznie, po kupieniu cukinii właśnie - a po upieczeniu okazało się, że nie ma jak zrobić fotki, bo warzywko zostało pożarte z prędkością światła. Toteż należało wykonać powtórkę ;-) Cukinia ma tę wyższość nad swoim kuzynem kabaczkiem, że jest lżejsza, bardziej wodnista, wdzięcznie przejmuje smaki przypraw wszelakich, dobrze poddaje się grillowaniu i innym torturom. Warto jednakowoż wiedzieć, że im jest mniejsza, tym lepsza. Przerośnięte odrzucamy z miejsca.

Jak ją upiec - ależ to elementarne, Watsonie. Przepis jest tak prymitywny, że w sumie nie ma się czym chwalić, ale podobno najprostsze jest najlepsze.

1. Przekrajamy dwie (lub więcej, w zależności od liczby osób/apetytu) cukinie w poprzek, aby powstały łódeczki. Nie wydrążamy i nie obieramy.
2. Kładziemy na blasze do pieczenia i skrapiamy każdą łódeczkę odrobiną oliwy z oliwek.
3. Obkładamy czosnkiem, pokrojonym na cienkie plasterki. Czosnku może być dużo lub bardzo dużo. My na dwie cukinie zużyliśmy chyba z pięć sporych ząbków.
4. Osypujemy rozdrobnionym, świeżym (lub w ostateczności suszonym) rozmarynem, solą morską i dowolnymi ziołami (ja dałam przyprawę do kuchni włoskiej kamisa).
5. Wkładamy do porządnie rozgrzanego (minimum 180 stopni) piekarnika. Na 20 minut, max pół godziny. Właściwie to piecze się ją na oko - wyciąga się z piekarnika jakieś dziesięć minut po tym, jak zapach rozejdzie się po domu i skutecznie przyciągnie do kuchni, nie dając spokoju. Tyle czasu wystarczy, aby cukinia zmiękła, leciutko się przyrumieniła tu i ówdzie.
6. Podaje się ze świeżą, chrupiącą bagietką lub ciabatą. I koniecznie białym winem. Jak ktoś lubi, można dodać na talerz trochę sosu pomidorowego lub plebejskiego keczupu, i maczać cukinię. Też dobre.

P.S. Tak, to mój debiut tutaj. Tak, jestem panią Arimową.

Brak komentarzy: