Koniec zabawy z plastrami, które albo wychodzą za krwiste, albo zbyt usmażone, albo zbyt twarde, albo... nadszedł czas na polędwicę wołową w kawałku. Podejrzałem sposób u Jamiego Oliviera, pokombinowałem i zrobiłem to tak:
Marynata, a zarazem sos (pomysł własny):
- olej z pestek dyni
- ocet balsamiczny
- sos sojowy (japoński)
Polędwicę o wadze ponad pół kilo marynuję 30 minut. Uwaga, mięso ma być w temperaturze pokojowej.
Po marynowaniu, szybkie obsmażanie na patelni ze wszystkich stron i do piekarnika (180stC, termoobieg) na:
- 30 minut - krwista w środku
- 45 minut - dla mnie idealna, jeszcze różowa, soczysta...
- 1 godzina - podejrzewam, że tzw. well-done, nigdy tyle czasu nie wytrzymałem.
Sos robię z marynaty, redukując ją do oczekiwanej konsystencji. Teraz wystarczy mięso pokroić w grube plastry, polać sosem i ...
Pewne Panie, które tą potrawą poczęstowałem stwierdziły że nigdy, przenigdy czegoś tak pysznego niejadły. Mam nadzieję że spróbujecie sami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz