30 lip 2008

Łatwe i szybkie (5): pasta dla Roberta i Żaby

Robert, kumpel z pracy, napomknął coś o sosach do past. Okazało się, że używają z żoną kupnych, gotowych. Wymieniliśmy parę uwag na temat makaronów, spisuję je tutaj, żeby nie zapomniał.

Po pierwsze, wybór pasty. Tu zgodziliśmy się, że forma casarecce (na ilustracji wyżej) jest bardzo dobra. Zresztą każdy makaron, którego kształt ułatwia przyleganie sosu i nie ucieka z widelca jest dobry. Co do producenta... cóż, ponownie nie chcę robić reklamy, ale polecam rozejrzenie się za niebieskimi pudełkami z Włoch.

Po drugie, gotowanie. Potrzebny jest duży garnek. Dużo większy niż ilość przygotowywanej pasty - powiedzmy w proporcjach 1:4, 1:5 (makaron:woda). Woda musi być szczodrze osolona i wrząca (nie jakieśtam emeryckie pyrkanie, tylko wrzenie na całego). Nie dolewamy oliwy/oleju. Makaron nie sklei się, jeśli a) nie jest badziewny, b) po wrzuceniu i parę razy w trakcie gotowania przemieszamy go uczciwie. Przed czasem podanym na opakowaniu wyjmujemy próbkę i oceniamy własnozębnie ile brakuje do idealnej konsystencji. Niedogotowany i rozgotowany makaron to porażka. Jeśli jest dobry, odlewamy 99% wody i na chwilę odstawiamy. Można zahartować zimną wodą, ale osobiście uważam to za niepotrzebny fetysz. Lepiej dodać świeżo zrobiony sos i od razu podawać na gorąco.

Po trzecie, sos. Mnogość wariantów, ja podam najprostszy z możliwych. Kluczowa sprawa to jakość składników, dlatego trzeba poświęcić nieco troski zakupom, a nie mechanicznie pakować koszyk. Na dwie osoby: 6 suszonych pomidorów, 2 ząbki czosnku, 6 normalnych pomidorów (mogą być z puszki, ale trudniej wybrać dobre). Suszone pomidory posiekać w cienkie paski, normalne pokroić w kostkę (można sparzyć i zdjąć skórkę - wg upodobań). Czosnek posiekać drobno. Na rozgrzaną oliwę (lub, jak pokazał mi kolega, olej w którym były suszone pomidory - podbija smak o rząd wielkości, niemniej oliwa jest bardziej przewidywalna) wrzucić najpierw suszone pomidory, przesmażyć przez dwie-trzy minuty, dodać czosnek - ostrożnie, nie spalić - a potem zwykłe pomidory, zmniejszyć ogień i zredukować do gęstego sosu. Spróbować, przyprawić do perfekcji. Banał, a deklasuje każdy masowy sos ze słoika. Urozmaicić go można dodając choćby paski smażonego mięsa (na ilustracji niżej wołowina), albo jakieś warzywa pokrojone w kostkę (bakłażany, cukinie...). No i oczywiście zioła. Oprócz typowej partnerki pomidorów, czyli bazylii, świetnie sprawdzą się tymianek (raczej suszony), oregano (świeże). Wierzę, że zdacie się na własny smak i intuicję i po paru próbach znajdziecie kompozycję, która najbardziej zadowala wasze podniebienia.

Po czwarte, sposób podania: po odlaniu wody dodajemy sos do makaronu (w garnku), równomiernie mieszamy i tak przygotowane wykładamy - żadnej górki suchego makaronu z rozlaną chochlą sosu. Nikt przytomny nie będzie mieszać tego na talerzu. Wyłożoną właściwie pastę dekorujemy odrobiną dobrej oliwy i jakimś ziołem.

Podkreślam, jakość składników gra pierwszorzędną rolę. Dobre, dojrzałe pomidory zbudują o niebo lepszy smak niż styropian z marketowej promocji. Podobnie oliwa i suszone pomidory - nie muszą być najdroższe, ale na jedzeniu nie warto oszczędzać - w końcu to nie kwestia napchania się byle czym, tylko przyjemności.

Przy sprzyjających warunkach czasowych napiszę kiedyś o przygotowywaniu świeżej pasty i innych sosów, bez pomidorów.

Brak komentarzy: